pachnie w moim domu. Wczoraj piekliśmy z dziećmi pierwszą próbną partię, zaraz po wyjęciu z pieca ciastka znikały w zastraszającym tempie, raczej ani jedno nie doczeka się dekoracji.
Ponieważ dopadły nas listopadowe infekcje, wymyślamy sobie umilacze i dziś będziemy robić anioły z masy solnej. Na upiększanie czekają też duże, styropianowe bombki. W międzyczasie powoli klecę biżuterię. To bransoletka zrobiona dla mojej sąsiadki,
ja dostałam od niej przecudnej urody naszyjnik:)
Pozdrowienia!
pierniki wyglądają smakowicie... a sąsiadka szczęściara... ucieszy się na pewno z bransoletki...
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPierników nie dostaliśmy!
OdpowiedzUsuńWielu, jak by ci to powiedzieć, ja też za dużo nie zjadłam:) ale zrobimy jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt:*
OdpowiedzUsuń